Był 29 listopada 2014 roku. Wraz z Kuźnią Światła realizuję plener w okolicach Trześniowa. Jest szaro i ponuro, pogoda nie dopisała. Gdzieś za nami z jednej strony bezkresne, zdawałoby się, pola, z drugiej Wisłok… Idę z Basią i słyszę jakieś głosy… jest 6 rano więc to dość niezwykłe na tym pustkowiu… Czujemy dym i słyszymy odgłosy pracy… Podchodzimy bliżej i spotykamy… faszyniarzy. To jeden z tych ginących zawodów, sam z ledwością, w głębinach pamięci, odszukałem to słowo…

Faszyniarz – robotnik przygotowujący faszynę, układający tamy z faszyny, uszczelniający coś faszyną (https://pl.wiktionary.org)

Czyli faszyniarze to ludzie, którzy za pomocą faszyny (element budowlany składający się z pędów wikliny, gałęzi drzew liściastych, gałęzi drzew iglastych, ewentualnie z pęków chrustu – wikipedia.pl) umacniają brzegi rzeki…

Rozpoczynamy fotografowanie, nasi „modele” nie maja nic przeciwko… żeby tylko nie przeszkadzać, żeby nie oberwać długą wiązką faszyny. Kilkanaście minut i ujęć. Ruszamy dalej, zdjęcia jednak pozostaną i pozostanie wspomnienie tamtego poranka, gdzieś na odludziu, w szczerych polach z rzeka za plecami…

fot. Tomasz Wajda